wtorek, 23 grudnia 2014

Opowieść o Księżniczkach Podróżowania Małym Kosztem - Uji

Według mojego kalendarza z Hello Kitty, do Uji pojechałyśmy w poniedziałek, 8 września. To raczej mała mieścina z raczej bogatą historią, znana głównie z (kolejno): zielonej herbaty, Byōdōinu i „Genji monogatari” („Opowieść o Księciu Promienistym”, przypisywana damie dworu zwanej Murasaki Shikibu, XI wiek).

Zaczytane laski.
Zacznijmy od „Genji…” – otóż część akcji tego monumentalnego dzieła (life hack dla młodszych ode mnie stażem japonistów: jeżeli na zajęciach z literatury padnie kiedyś pytanie o pochodzenie czy też pierwszy przypadek zastosowania jakiegoś zabiegu literackiego w pisarstwie japońskim i TOTALNIE nie będziecie wiedzieli, gdzie to przykleić, strzelajcie, że pojawiło się w „Genji monogatari”; z dotychczasowego doświadczenia wróżę Wam jakieś 80% szans na trafienie) dzieje się w Uji i owszem, władze miasta o tym nie zapominają. Mamy więc Muzeum Genji Monogatari, pomnik Murasaki nad brzegiem rzeki Uji (przy moście Uji, żeby było prościej zapamiętać) i stylowo wkomponowane w różne elementy (typu latarnie i tablice informacyjne, bo czemu nie) sylwetki dworzan z epoki Heian (VIII – XII wiek, niechże Was czegoś nauczę). No i pamiątki, ale o Hello Kitty w stroju średniowiecznej japońskiej damy dworu chyba nie muszę wspominać. 

Herbaciany makaron, mniam.
Zielona herbata (a właściwie jej konkretne odmiana, ujicha / 宇治茶,„herbata z Uji”) jest już totalnie wszędobylska. Słodycze, lody (<3), matcha latte (czyli mleko i zielona herbata; czemu nie ma tego w Polsce i muszę czekać jeszcze z dwa tygodnie, aż poznańska Wytwórnia Lodów Tradycyjnych zaeksperymentuje z tym smakiem? ), chipsy… MAKARON GRYCZANY SOBA (choć tak naprawdę nie za bardzo było go czuć herbatą, wiem bo skusiłyśmy się na lunch w Uji). Czego dusza zapragnie.

No i (jak dla nas) najważniejsze: Byōdōin, pochodząca z jedenastego wieku buddyjska świątynia, znana szerokiej publiczności na przykład z rewersu monety dziesięciojenowej (z sentymentu do dziś noszę taką w portfelu, wraz z pięciojenówką, bo ma dziurkę w środku). Właściwie to na dyszce jest tylko część Byōdōinu, ale za to najbardziej spektakularna: Pawilon Feniksa, mieszczący w sobie całkiem konkretną statuę Buddy Amidy. Miałyśmy z Kaszynką okazję zobaczyć go w odnowionej (dość… czerwonej w porównaniu z okresem sprzed remontu) wersji i wziąć udział w organizowanej (za dopłatą do biletu) wycieczce z przewodnikiem. Przypomniały mi się najlepsze czasy kannai annai tour w Fujiya 

No, jakoś wlazł.
Pawilon ma tylko jedną zasadniczą wadę – nie chce się zmieścić na pamiątkowej foteczce.

2 komentarze:

  1. Ten makaron herbaciany wygląda jak kłębowisko gąsienic. ;C

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak zasadniczo można interpretować każdy makaron xD

      Usuń