wtorek, 23 września 2014

Wszystko, co widziałam w Hiroshimie

Moje upodobanie do przekształcania cytatu z „Hiroshima mon amour” i wykorzystywania go niemal za każdym razem, gdy mówię o swojej wizycie w tym mieście dawno już przybrało grafomańskie rozmiary, ale TRUDNO, OSTATNI RAZ. Śmiesznostką jest, że moje wyobrażenie na temat Hiroshimy ukształtował francuski film i studia japonistyczne wiele w tej kwestii nie zmieniły. Natomiast rzeczywistość okazała się… HUM.
Tak zapamiętam Hiroshimę

Kaszynka, która miała – mniejszą lub większą – przyjemność odbębniać swój staż właśnie w prefekturze Hiroshima, ostrzegała mnie, że właściwie wiele do zobaczenia w rzeczonym mieście nie ma. Jak się człowiek rozejrzy, wychodzi taki Poznań (krajobrazowo, nawet tramwaje są).  Mimo to postanowiłam – po Nagasaki – pójść za ciosem i dwutygodniową (ostatnią już, kończącą roczny pobyt tutaj) wycieczkę po Japonii zainicjować w drugim z miast o strasznej historii, lecz godnej pozazdroszczenia energii witalnej. Poza tym znalazłam tani bilet na nocny autobus z Tokio (polecam firmę Willer Express, mają spoko promocje i wygodne siedzenia, na których można przespać całą podróż – choć z drugiej strony ja przespałabym ją tak czy siak), więc żal było nie skorzystać. 

Tak więc 3 września o 9 rano wytoczyłam się z autobusu przy głównym dworcu, zapakowałam swoje epickie bagaże (rok życia w torbie, rok życia w torbie!) do najbliższych schowków i – może nie pierwszej świeżości, ale nastawiona bardzo entuzjastycznie – ruszyłam zwiedzać.

Nie oszukujmy się, każdy kto miał w szkole zajęcia z historii (co ja mówię, nie wymagajmy tak wiele – każdy, kto przegląda czasem Kwejka) wie, co się stało w Hiroshimie. Owszem, rzuciłam więc okiem na tamtejszy zamek (rekonstrukcję, co akurat w tym przypadku jest w pełni uzasadnione) ale  jeden dzień, który miałam spędzić w tym mieście, przeznaczyłam niemal w całości na zwiedzanie Kopuły Bomby Atomowej, Parku Pokoju i muzeów. 

W tym chciałabym jednak zobaczyć nadzieję
Tutaj taka moja mała refleksja – porównując Hiroshimę i Nagasaki pod względem miejsc upamiętniających wybuchy bomb odniosłam wrażenie, że w tym pierwszym mieście jest to wszystko zorganizowane nieporównywalnie bardziej… Przygnębiająco. Jasne, w tym co się stało, nie ma nic wesołego, ale o ile w Nagasaki czułam jakąś nadzieję na lepszą przyszłość, przekaz Hiroshimy całkowicie mnie dobił. Przechodząc  przez kolejne sale tamtejszego muzeum czytałam niemal wyłącznie (z imienia i nazwiska) o ludziach którzy zginęli, wyparowali, ewentualnie zmarli po kilku dniach w wyniku odniesionych ran. Pewnie coś takiego jest potrzebne dla zrozumienia skali i charakteru tego, co się stało, ale pojedynczemu człowiekowi robi się coraz ciężej i ciężej, aż w końcu wychodzi i patrzy na ogień, który będzie płonął, aż z powierzchni Ziemi nie zniknie ostatnia broń nuklearna. Czyli prawdopodobnie nie zgaśnie nigdy. 

W każdym razie dobrze, że nie zaplanowałam sobie na ten dzień innego zwiedzania, raczej przegrałoby z moim nastrojem. Mimo to nie żałuję, że tam pojechałam i każdemu taką wycieczkę polecam, bo jednak czytać w necie lub książce a zobaczyć naprawdę skalę tego wszystkiego, co tam się porobiło to dwa całkiem różne odczucia.

Do tego właśnie w Hiroshimie w końcu spotkałam się z Kaszynką (alias  Sto Serc) i odtąd podróżowałyśmy już razem. 

W asyście naszych stu jeden kilo bagażu.

niedziela, 21 września 2014

Last month / 8月

Zrobiłam sobie straszne zaległości na blogu, bo BYŁAM ZAJĘTA WYJEŻDŻANIEM Z JAPONII, ale teraz - mimo, że jestem już w Polsce - nadrobię wszystko. Obiecuję Wam i sobie ;)
Lubię bentō , jestem nienormalna (?) / Kakikōri, lodowy przysmak lata / Lody o smaku... jajka. Nie smakowały jak kogel - mogel! :( / MOŻE KIEDYŚ.

Najdroższy i najlepszy sernik, jaki jadłam w Japo / Moje urodziny, sto serc dla wszystkich <3 / Wizyta w naszej kawiarni, cytrynowa tarta i wypasiona wersja kakikōri /  Ostatni wieczór w Fujiya, deser na koszt firmy

Matsuri są super, vol. 1 / Chwila zadumy w największej świątyni zen w Kamakurze / Najlepsza poduszka, rozważam zakup. / Matsuri są super, vol. 2

Darowanej yukacie nie zagląda się w zęby / Do szczytu (Fuji) pozostało jeszcze... Trochę / Sierpień równa się fajerwerki / Motorówką do świątyni smoka na modly
 Moja Japonia jest super / Zakończenie stażu - coś jak koniec liceum, tylko dyplomy bardziej fajowe /  Krótki filmik o roku mojego życia / Ostatnie śniadanie w Fujiya  z przytupem