poniedziałek, 16 grudnia 2013

Let me go back to that bar in Tokio (cz. III - i ostatnia)



Może i stoję jak sierota, ale żeby zaraz FACET ? :(
Czas dopisać zakończenie naszej Tokijskiej Trylogii. Trzeciego dnia, w niedzielę (a propos niedzieli: jedyne coś, co wyglądało jak kościół w Tokio, okazało się być hotelem; architekt jak zwykle poleciał - następnym razem jadę prosto pod katedrę, BO PONOĆ JEST) po śniadaniu złożonym z naleśników (tęsknota za takim jedzeniem jednak tak duża! :D) i kawy ruszyłam na spotkanie z Darkiem. Oczywiście musiał na mnie czekać dłużej niż przewidziałam. Przy czym potem powiedział, że zanim przyszłam wziął trzech randomowych Japończyków w niebieskich płaszczach (FACETÓW) za mnie, bo tacy podobni z fryzury. DAREK KOMPLEMENCIARZ JAKICH MAŁO.

Po odnalezieniu Ani przy centralnym wyjściu z Tokio Eki (tzn. najpierw 15 minut szukaliśmy samego wyjścia) ruszyliśmy pod Pałac Cesarski, zaliczając po drodze posterunek policji,  bo nagle znikąd zmaterializował się pod moimi nogami czyjś aparat fotograficzny w kwiecistym etui. Wypełnianie formularza na policji w Japonii: checked. 

Z boskim cesarzem nie pogodosz
Sam pałac był bardzo ładny… I bardzo daleko. Wszystko pozamykane, nawet pocałować klamki się nie dało, bo brama oddzielona od plebsu metalowym płotem, stojącym 50 metrów przed nią. Udało nam się zobaczyć tylko zmianę warty strażników (to muszą być propsy, służba w cesarskiej straży…) i pospacerować po zewnętrznych (sporych) ogrodach. Tak, przystawiłam sobie darmową pieczątkę w kalendarzu (^^). Pod pałac planujemy wrócić 2. stycznia, kiedy to będzie można wejść dalej, a Rodzina Cesarska pokaże się z okazji Nowego Roku  poddanym. Ciekawe czy coś zobaczę, ale z moim wzrostem w Japonii może i zobaczę :D

Jest klimat
Następnym (niedalekim) przystankiem była Yasukuni Jinja. Niewtajemniczonym napiszę, że to świątynia, w której Japończycy czczą swoich żołnierzy-bohaterów, tylko że coś im się pierdzielnęło i czczą co najmniej o czternastu za dużo. Czternastu zbrodniarzy wojennych klasy A z czasów II wojny światowej. Z tego powodu smutno Chinom, smutno Korei, a Japonia za wiele sobie nie robi. Faktycznie, w przeciwieństwie do innych świątyń, w Yasukuni aż wuchciło (tłumaczenie: emanowało) nacjonalizmem, począwszy od flag, a skończywszy na panach w mundurach Cesarskiej Armii perorujących przez megafon. 

"Drogi pamiętniczku, niech Japonia trwa 1000 lat" - a tak na serio to po prostu nazwa świątyni z datą
Jak na ironię, właśnie w tej świątyni postanowiliśmy z Darkiem kupić swoje książeczki na pieczątki, a następnie (za darmo, pewnie dlatego, że firmowy sprzęt) wymalowano nam na nich nasze pierwsze kaligrafie. Niby nic, a japonista się jara na myśl o przyszłej kolekcji.

W perspektywie mieliśmy jeszcze 2,5h powrotu do Hakone, ruszyliśmy więc w stronę Dworca Shinjuku.  W okolicach dworca udało nam się we dwójkę obeżreć za ok. 500 yenów na główkę (w japońskim fast-foodzie z wieprzowiną w roli głównej), a więc da się NIE zbankrutować jedząc na mieście, tylko trzeba nie mieszkać w miejscowości stricte ustawionej pod turystów </3. Później doświadczyliśmy świątecznej gorączki, kiedy szukaliśmy w wielkim sklepie z omiyage czegoś dla naszych współpracowników i musieliśmy się nawzajem trzymać, żeby nie paść na widok cen. Udało się jednak znaleźć dość ogarniętą paczkę wagashi (japońskie słodycze, głównie z ryżu) imitujących na dodatek KARUTA (japoniści pamiętają grę polegającą na odnajdywaniu karty z drugą częścią recytowanego właśnie wiersza, kiedy nie rozumiesz nic, bo wszystko pochodzi z XII wieku, CO NIE? :D). Aż przytuliłam paczkę z radości.

Kawie zawsze kategoryczne TAK.
Potem jeszcze sieciówkowa (ale dobra i tania, a może dobra bo tania ^^) kawa i ostatni zachwyt nad miejskim życiem. Trzeba wracać.

3 komentarze:

  1. Co to za sieciówa z tą kawą? <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cafe Veloce - z Włochami co prawda ma tyle wspólnego, co w nazwie, ale bardzo przyjemnie ;) Na dodatek to najtańsza sieciówka, jaką do tej pory znalazłam w Japonii. I dziś rozmawiałam z fajnym kelnerem :D

      Usuń
    2. Spoko foko, fajnie jest dostawać komcie od całej polonistyki, no nie? : P

      Usuń