Druga
w tym semestrze studencka wycieczka. Hm… Zastanawiałam się, jak opisać ten
wyjazdowy miszmasz, żeby był w tym jakiś sens, ale chyba porzucę nadzieję. Nie było.
Przynajmniej jeżeli chodzi o dobór programu, który przedstawiał się
następująco:
Widoki w Gujō |
1.
Gujō – Hachiman (郡上八幡)
Miejscowość
w Gifu (prefekturze, której nazwę nadał Oda Nobunaga – zupełnie bezużyteczny
fakt historyczny, który musiałam wtrącić ^^), znana z zamku i kilku ulic z drewnianą,
tradycyjną zabudową. No więc nie dostaliśmy czasu na oglądanie zamku. Kazali
nam patrzeć na te domy. Spoko domy, ale w Kioto na Gion też takie są, więc
dlaczego kazali nam jechać aż do Gifu? Tego nie wie nikt. Ale po odejściu nieco
od domków trafiało się na rzeczkę, a tam widok był już naprawdę przedni.
2. Fabryka atrap jedzenia
Wszystko plastik i wosk |
Znacie
ten japoński zwyczaj wystawiania w witrynie restauracji atrap wszystkich
potraw, żeby klient mógł sobie zobaczyć, jak wygląda jego przyszłe danie?
Znacie, wszystkie japoportale o tym wspominają. A więc zawieźli nas do fabryki, która
produkuje takie sztuczne jedzenie. Zapowiadało się świetnie, bo na dodatek
mieliśmy sami spróbować zrobić taką atrapę, ale… Ale. Na miejscu okazało się,
że „pokazanie” nam fabryki de facto ogranicza się do wpuszczenia nas do
przyfabrycznego sklepu i małej galerii gotowych produktów, a cały nasz taiken (doświadczenie; chodzi o to, że
robisz coś samodzielnie i to ubogaca twoje doświadczenie) związany z robieniem
jedzenia z plastiku i wosku ograniczył się do oblania woskowej krewetki (lub
woskowego warzywa) panierką z wosku i zrobienia w ten sposób tempury (jedno z moich
ulubionych papu: smażone na głębokim tłuszczu żarło w panierce). Jednej osobie
zajmowało to średnio 15 sekund. I tyle. Rozumiem, że było nas tam dwustu i to
trochę ograniczało pole do popisu, ale jednak spodziewałam się zobaczyć więcej.
Chatka + strzecha |
3. Wioska
Gero Gasshō (下呂合掌村)
Czyli
wioska złożona z chat krytych strzechą. Dosłownie. Tak zwane gasshōzukiri (合掌造り) domy cechują się spadzistym
dachem (w kształcie złożonych dłoni, czyli właśnie gasshō/合掌) i są w Japonii mega rzadkie.
Najpopularniejszym spotem dla fanów historycznej zabudowy jest wioska Shirakawa,
leżąca trochę dalej od Osaki niż Gero, ale widać nie pasowała do rozkładu
wycieczki. Przed wyjazdem oglądałam na
zajęciach filmik o tych chatach i dzięki temu dowiedziałam się, że strasznie
trudno je utrzymać (pokrycie dachu zmienia się raz na kilkadziesiąt lat, obecnie
kosztuje to fortunę i trwa do miesiąca), więc byłam trochę pod wrażeniem, że
nadal stoją… Ale to wciąż domy kryte strzechą ;) W Japonii może faktycznie
widok wyjątkowy, w Polsce… Czy ktoś z Was w życiu NIE WIDZIAŁ takiej chatki?
Ten
akurat stoi już w prefekturze Aichi. Kocham zamki. Na dodatek ten jest
najstarszym stojącym nadal zamkiem w kraju, a zbudował go wujek Nobunagi. Czy
mogłoby być lepiej (mogło, mógł zbudować go sam Nobunaga, ale już koniec tego
fandomu!). Zamek Inuyama jest dość mały, ale bardzo dobrze zachowany i ładny.
Był dla mnie najlepszym punktem wycieczki.
Tak
to właśnie wyglądało, plus nocleg z rybną kolacją i takim samym śniadaniem w
roli głównej pośrodku. W Gifu byłam pierwszy raz (nie licząc przejeżdżania),
więc ogólnie się cieszę, bo widoki piękne. Ale nadal bardziej niż zorganizowane
wycieczki wolę prywatne wypady.
次回: WŁAŚCIWIE TO SAMA NIE WIEM,
ale jeśli wyrobię się przed końcem lipca i kolejnym (trzymiesięcznym </3) Last Month
to opiszę Gion Matsuri (na którym byłam) i Tenjin Matsuri (na który wybieram
się pojutrze, trzymajcie kciuki).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz