czwartek, 12 maja 2016

Last month / 4月

Końcówka wiosennych wakacji w Kioto: wszędzie tłumy, niepozwalające na zrobienie normalnego zdjęcia (czy nawet posuwanie się do przodu w przyzwoitym tempie). Za to odwiedziłyśmy Nijōjō, dawną siedzibę shōguna (kiedy ów nie przebywał akurat w Edo/Tokio), którego nie udało mi się zobaczyć dwa lata temu, więc wyszłam na plus. Chociaż w środku śmierdziało spoconymi stopami, bo setki turystów codziennie zdejmują tam buty i zwiedzają wnętrze.









Shikoku jako druga najczęściej odwiedzana wyspa podczas tego pobytu! Tym razem na wyjeździe uczelnianym, który zostanie opisany do końca maja (obiecuję!). W tle most wiszący, łączący Honshū z wyspą Awaji.
















Prawie jak Tumblr.








Opowieść o dwóch ogrodach: Ritsurin Kōen na Shikoku i jego mniejszy krewny, ogrodzik przy rekonstrukcji zamku Ikeda, kilka stacji pociągiem od mojego kampusu.







Pokój, na który normalnie raczej nie byłoby mnie stać (ale na wycieczce uniwersyteckiej można wszystko).














Kwiecień oznacza sakury! Mam wrażenie, że w Kansai nasadzili ich znacznie więcej, niż w Kantō - co kilka kroków rzucały się w oczy różowe płatki. Ale już po wszystkim (chyba, że mieszkacie na Hokkaido, chociaż chyba nawet tam już przekwitły).
















Ostatnie kilka tygodni mojego życia tutaj w skrócie.












 Muzeum zupek błyskawicznych w Ikedzie! Świetna sprawa, wstęp za darmo, a za 300 jenów możesz skomponować własną zupkę (najtrudniejsze dla takiego beztalencia jak ja było ozdabianie kubka ;/ ) i zabrać ją na pamiątkę. Pamiętajcie, zupki instant nie są chińskie!

Sobota spędzona w cieniu sakur i najbrzydszego symbolu Osaki: Taiyō no Tō (Wieży Słońca), zbudowanej z okazji targów EXPO w Osace w 1970 roku i pozostawionej na pamiątkę (świetny wybór, prawda?). Nazywamy wieżę pieszczotliwie Brzydalem. 

Na koniec ja i Pepper, mały robocik, którego ostatnio można spotkać w wielu sklepach i restauracjach (ten pracuje w kinie). Nie jest to sztuczna inteligencja niczym z filmów, ale ma wbudowane kilka kwestii, więc zagaduje ostro.

To tyle ode mnie. Gdybyście jednak mieli ochotę pooglądać sobie lepsze zdjęcia, chciałabym Wam polecić dwa (siostrzane) profile na Instagramie (t.1972 i s.1972), które lubię za to, że pokazują taką Japonię, jaka ja widzę: dworce na tych zdjęciach są przyrdzewiałe, słoneczne dni duszne, a szyldy sklepów w starych pasażach handlowych mają lata świetności dawno za sobą. Japonia poza centrami handlowymi i wieżowcami jest ciasna, trochę stęchła i przybrudzona (jeszcze bardziej, niż na fotografiach). Uwielbiam ją. 

次回: NAPRAWDĘ będzie kontynuacja wpisu o Shikoku (dlatego właśnie nie bloguję na poważnie - nie nadaję się do tego)!

4 komentarze:

  1. Ależ te ogrody są piękne! *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe, Paryż ma Wieże Eiffela, Wrocław Hale Stulecia, a Osaka atomowego pingwina :D.
    Muzeum zupek w proszku :D Dzięki, kolejne dopisane do listy - trzeba zwiedzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Analogiczne muzeum jest w Yokohamie - warto wiedzieć, gdyby nie udało Ci się dotrzeć do Ikedy (która, umówmy się, nie jest centrum świata :D).

      Usuń
  3. Świetny, prawda. Niejednoznaczna, przypomina indiański totem, radioteleskop, żurawia lub kaczkę z przykrótkimi skrzydłami, co komu smakuje. Naprawdę, nie jest nudny. I nie jest brzydki, a szczególnie jego kontrast z ruchomym cieniem. Choć, choć na ostatnim zdjęciu nieźle Pani nastraszyła. Niewiniątko, Sadako z japońskiego horroru ; )

    Marcin

    OdpowiedzUsuń